M/s 24/7 to nie przemoc, to wzajemne spełnienie

 Robię mały wyjątek, bo myślę, że to ważny tekst. 

To moje subiektywne spojrzenie, jak wszystko tutaj, nie musi być jedyne i słuszne, ale jest moje.

Ostatnio po przeczytaniu różnych opinii pomyślałam, że warto napisać o ważnym temacie (jednak wciąż istnieje wiele niezrozumienia), że M/s w jakiejkolwiek wersji to nie jest (i nie powinna być) przemoc. Relacje CNC nie jest przemocą. TPE to nie jest przemoc. Gorean Lifestyle to nie jest przemoc. Relacja 24/7 to nie jest przemoc. Z boku dla obserwatora wiele rzeczy może tak wyglądać, ale znaczenie dla osób zaangażowanych jest bardzo wyraźnie odmienne.

Przemoc nie jest konsensualna, dzieje się wbrew naszej woli, nie jest chciana, nie jest negocjowana wcześniej, nie jest mile widziana, nie wzmacnia nas pozytywnie, nie daje nam poczucia bezpieczeństwa. Dla mnie to trochę tak, jakby patrząc na chłostę w ramach sesji BDSM mówić, że to przemoc, bo w końcu to bicie partnera/ki. To my wyrażamy na to zgodę, to my tego chcemy, to my o to prosimy (czasem wręcz błagamy :)), to my omawiamy granice tego co jest dobre, a co już nie jest chciane (nawet, jeśli "oddajemy" te granice, rezygnujemy z pewnych praw to nadal nasza decyzja), to my wybieramy osoby z którymi chcemy takie rzeczy robić (ponownie, nawet jeśli czasem to prawo delegujemy na np. swojego Pana).

W klimacie, w M/s to wszystko co się dzieje, nawet jeśli jest chwilowo trudne - jest chciane i daje przyjemność na różnych poziomach. Service submission może być językiem miłości w którym dbamy o drugą osobę. Sadyzm i masochizm zwyczajnie daje spełnienie seksualne i relacyjne. Kontrola (lub jej oddanie) może być czymś co wprowadza w mindset i daje spokój i błogość. Tak samo jak wspomniane wyżej lanie nie jest przemocą fizyczną, tak samo degradacja i poniżenie to nie jest przemoc psychiczna. Czy to się dzieje na sesji, w ramach relacji M/s 24/7 czy jakiejkolwiek innej.

Innym argumentem, który czasem się pojawia, to to, że relacja 24/7 jest wynikiem nieprzepracowanej traumy, albo nie wiem… prania mózgu. Warto więc dodać, że nie każda relacja kinkowa wychodzi z nieprzepracowanej traumy (choć może się i tak zdarzać), tak samo jak nie każdy masochizm związany jest z autoagresją. Mało tego, nie u każdego jej przepracowanie sprawia, że kinki czy fantazje znikną (ale znowu - moze sie tak zdarzyć), czasem jest jednak wręcz odwrotnie, w końcu zdobywamy się na odwagę i sprawczość (co przecież może być także efektem terapii), by żyć tak jak chcemy i wchodzimy w to jeszcze głębiej i pewniej. I w końcu przestajemy się wstydzić swoich pragnień i akceptujemy siebie i swoją seksualność.

Owszem, zawsze są zagrożenia i znam też nieciekawe historie. Dlatego M/s wymaga dużo samoświadomości, a im głębiej wchodzimy tym powinno być jej więcej. Ale dlatego mówi się o tym by się nie spieszyć, by nie wchodzić w poważne rzeczy w frenze, by mieć w sobie dużo pokory po obu stronach bata, a i sama społeczność dzieli się chętnie wiedzą i swoimi doświadczeniami (wystarczy po to sięgnąć). Trochę mi się wejście w M/s kojarzy z górską wędrówką. Trzeba się do niej przygotować i tak, są pewne ryzyka. Ale to, że jedni nie lubią lub boją się chodzić po górach (co jest OK bo jesteśmy różni), nie znaczy, że inni powinni też zostać w domu. Tak samo jak to, że ja chodzę po górach i dzielę się opowieściami o tym nie znaczy, że po pierwsze kogokolwiek zachęcam by robić to co ja (bo ja w te góry weszłam z osobą z którą najpierw przewędrowałam lata w dolinach), a po drugie nie znaczy to, że ponoszę odpowiedzialność za to, że ktoś zignoruje wszystkie ostrzeżenia i rady, i wybierze się na wędrówkę w klapkach i bez zapasu wody.

Co odróżnia więc bdsm czy M/s czy Gor od przemocy? Wydaje mi się, że jest wiele takich cech, ale sama - na podstawie swojego doświadczenia - wskazałabym takie:

W relacji M/s powinniśmy czuć się bezpiecznie i dobrze (gdy ja myślę o swojej relacji i o swoim Panu czuję właśnie to - spokój i bezpieczeństwo, chce być blisko Niego i szukam Jego obecności, a strach mogę odczuwać co najwyżej jako element… praktyk)

- Nasze granice powinny być uszanowane (a jeśli oddaliśmy je Masterowi powinniśmy czuć, że nawet jeśli są przesuwane to jest to przez nas całościowo chciane i czujemy spełnienie).

·        Komunikacja działa, nie boimy się powiedzieć szczerze co czujemy, a nawet jesteśmy do tego zachęcani (bo dobry Master zazwyczaj chce wiedzieć jak to, co się dzieje działa na nas, bo żeby dobrze prowadzić relacje musi nas znać nawet lepiej niż my siebie znamy. Inny ważny aspekt to taki, jak podchodzi to błędów i trudności – a one się pojawiają, a relacji 24/7 pojawią się na pewno. Mądry Master nie wstydzi się wziąć odpowiedzialności za swój błąd i robi wszystko, by następnym razem on się nie pojawił.)

·       Czujemy, że jesteśmy ważni dla drugiej strony (nawet jeśli doświadczamy degradacji, poniżenia i uprzedmiotowienia, emocjonalnego sadyzmu to widać doskonale czy jesteśmy dla kogoś ważni, czy ktoś o nas myśli i troszczy się np. o nasze bezpieczeństwo, czasem bardziej niż my sami, i jest w wstanie nawet odpuścić swoją własną przyjemność lub powiedzieć nam ‘nie’, jeśli wie, że dla nas to nie będzie dobre.)

·       Czujemy się akceptowani tacy jesteśmy (jako jednostki z własną osobowiścią, historią, talentami i wadami), mamy prawo do błędów czy gorszych momentów (długo o tym myślałam, ale dla mnie istotne jest to, że nawet jeśli mam gorszy moment, coś mi się nie uda to nigdy nie przekreśla to tego, że jestem niewolnicą, nigdy nie usłyszałam, że „nie jestem true” lub „nie nadaje się” z tego powodu. Wszyscy jesteśmy ludźmi.).

·       Relacja i jej wygląd była i jest negocjowana, a każda praktyka jest także omawiana (oczywiście, że przy TPE nie omówi się wszystkiego z góry, ale gdy pojawia się ‘coś nowego’ zawsze jest przestrzeń na to by to omówić. Dodatkowo u nas np. duża część praktyk/zasad została zaproponowana przeze mnie i towarzyszy mi to poczucie, że mam wpływ na to jak to wszystko wygląda. I nie musiałam specjalnie o to walczyć, po prostu zostałam zapytana „Jak sobie to wyobrażasz?” ;)).

·       Efekty są… całościowo pozytywne np. relacja nas ostatecznie wzmacnia, wzmacnia naszą wewnętrzną siłę, rozwija nas (a dobry Master tej naszej siły się nie boi, mało tego może ją nawet wspierać). To dotyczy także rozwoju w społeczności, gdzie możemy rozwijać się, pisać, rozmawiać z innymi uległymi i niewolnicami, mało tego jesteśmy zachęcani do tego by zwiększać swoją wiedzę i samoświadomość.

Komentarze

Popularne posty