Kilka myśli o moim służeniu

 Ogromna cześć mojego niewolnictwa (chociaż absolutnie nie jedyna) to w zasadzie service submission. Service submission to służenie, poprzez rożne akty służby, swojemu Panu i czerpanie z tego przyjemności i satysfakcji.

Mam tu na myśli codzienne obowiązki domowe typu sprzątanie, gotowanie i przygotowywanie posiłków, pranie, układanie prania, zmywanie, szykowanie i podawanie kawy, lunchu do pracy, podawanie posiłków, zmiana pościeli, pastowanie butów, robienie drobnych lub większych zakupów, planowanie posiłków, załatwianie spraw, wykonywanie rozmów telefonicznych o które jestem poproszona (a nienawidzę dzwonić), szukanie informacji, rezerwację wyjazdów wakacyjnych, towarzyszenie w wycieczkach, pakowanie na wyjazdy, prace w ogrodzie, obsługa gości, wiązanie Panu butów itd. To tylko przykłady, bo lista jest dłuższa.

Z jednej strony spora część z tych rzeczy (specjalnie tak dobrałam przykłady) jest częścią takiej zwyklej codzienności. Prawdopodobnie wszyscy muszą chociaż czasem zrobić pranie, ugotować obiad czy znaleźć pomysł na urlop. I to się zasadniczo nie różni w wanilii i M/s. Jednak dla mnie fakt, że jestem niewolnicą sprawia, że ma to inne znaczenie, nadaje to tym zwyczajnym czynnościom inny sens i motywację. Robie je bowiem dla Niego.

Cześć tych obowiązków jest jakby "typowa" i mocno wynikająca z mindsetu, jak np. Spełnianie poleceń, wiązanie butów, podawanie posiłków czy obsługa gości. I tutaj czuje często mocno Power Exchange. To bywa szczególnie, wręcz fizycznie, przyjemne, gdy Pan przypomina o tym, czasem jedną uwagą, poleceniem, zadaniem albo podaje swoja dłoń do ucałowania na koniec. Pozwala mi to czuć się bardzo na swoim miejscu.

Jestem niewolnicą 24/7, co oznacza, że sporą część tych obowiązków wykonuję codziennie, dzień w dzień. I powiem szczerze (choć może znowu zepsuje fantazje :)) tego typu służba mimo, że jest chciana i satysfakcjonująca, bywa czasem zwyczajnie trudna, nużąca, męcząca, daleka od fantazji, że gotuję obiad nago albo sprzątam w stroju pokojówki zmiatając kurze kolorowa szczotką (chociaż ok, czasem dla zabawy i uciechy takie elementy się pojawiają, ale 90% czasu to jest jednak zwyczajne wykonywanie obowiązków). Nic ekscytującego z perspektywy obserwatora :). A jednak widzę to jako bardzo namacalny element mojego niewolnictwa, prawdziwy trud, obowiązki, zmęczenie, które kończy się wieczorem u stóp Pana, i gdzie obsługa sie wcale nie kończy, chociaż zmienia swój charakter.

Przez te 4 lata nauczyłam się:
• że mogę być zmęczona i czuć znużenie rutyną, mimo, że jestem bardzo oddana swojej roli, a wiec po raz kolejny jesteśmy w punkcie "niewolnica to nadal człowiek" (niby to wiem, ale ciągle muszę sobie to przypominać)
• że jedne rzeczy wychodzą mi lepiej, a inne gorzej, i to OK
• przyjmować krytykę od swojego Pana
• że mimo idealistycznych założeń, że mogę robić to i być niezauważana - potrzebuję pozytywnych wzmocnień z Jego strony i bycia zauważaną chociaż od czasu do czasu.
• że uwielbiam formy service submission w których widać i czuć namacalnie dystans ról np. Obsługę przy stole, podawanie kawy czy wiązanie butów i że niektóre z nich traktuje jako formę nagrody i przywilej, gdzie odebranie mi go bywa forma kary.
• obserwować Pana, czy czegoś nie potrzebuje, dyskretnie sprawdzać i być uważnym
• prosić o pomoc (Tak, pytanie z którego sie kiedyś śmiano "Panie czy możesz wyrzucić po drodze śmieci?" wcale nie musi być nieodpowiednie:)))
• odpoczywać i czasem odpuszczać, bo czasem ważniejsza służbą jest moja "niezmęczona" obecność niż wszystko na błysk, bo jakby nie o to w tym chodzi.
• że polecenia Pana na dany dzień są priorytetem, bez względu na to, co ja sobie zaplanowałam

Komentarze

Popularne posty