Niewolnictwo bez granic - możliwe, ale... *

Czy niewolnica ma prawo do granic? Czy jak niewolnica ma limity to w ogóle jest ‘true’ niewolnicą? Czy granice nie ograniczają władzy Pana, a może przez to w ogóle nie jest Panem? – to wbrew pozorom wcale nie są takie rzadkie pytania. Zacznę od tego, że każdy z nas jest inny, każda relacja jest inna i ma prawo taka być. Mi daleko jest do mówienia jak powinno być, o ile dwie osoby się spełniają w tym ;). Mam jednak takie wewnętrzne przekonanie, że powinno się w klimacie o granicach i ich szanowaniu mówić dużo w każdym kontekście. I że niewolnictwo klimatyczne nie musi oznaczać braku jasno określonych hard limitów, bo dużo zależy od ludzi w takiej relacji. Jeśli Pan/i akceptuje je i przyjmuje jako część relacji to jest to jego i jej wyłączna sprawa.

Sama jestem jednak w relacji w której ‘oddałam granice Panu’ i dlatego napisze o tym ze swojej perspektywy. Co oznacza, że nie ustaliłam żadnych twardych granic. Co jednak sprawia, że to działa i nie dzieje się krzywda? Z mojej perspektywy mam w głowie gwiazdkę. A nawet kilka ;).

Pierwsza gwiazdka (*): To trochę truizm, ale każdy z nas ma granice. Każdy, nawet jeśli ich nie znamy, to bardzo łatwo można je sprawdzić. Jeśli Master każe niewolnicy przebiec maraton to ona tego z marszu nie zrobi (albo zrobi, ale nabawi się kontuzji, albo zasłabnie z wyczerpania). Potrzebuje przygotowania, ale i tak na którymś etapie może wyjść, że nie da rady, bo ma ograniczenia np. zdrowotne. Jeśli każe jej uciąć palec dla „fantazji” to każda zdrowo myśląca osoba powie „nie”. Tak samo możemy mieć limity psychiczne i emocjonalne. Jesteśmy ludźmi, z różną historią za sobą, czasem traumami (szczególnie w klimacie), czasem zwyczajnymi ludzkimi ograniczeniami i zobowiązaniami. Czasem ogranicza nas prawo (np. nie możemy chodzić nago po ulicy ;)). W fantazji często ich nie ma, ale w życiu są jak najbardziej realne i trzeba je wziąć pod uwagę.

Druga gwiazdka (**): Zakładam, że nasze granice nie wynikają ze ‘złej woli’ i nie są używane jako wymówka, bo „cos mi się nie podoba/czegoś nie lubię” (spotkałam się z taką opinią). W niewolnictwie jest wiele rzeczy, które się robi, a które są trudne, męczące i czasem się ich nie chce. W moim odczuciu większość niewolnic (jeśli naprawdę podchodzi do tego na serio) wchodzi w taką relację z powodu głębokiej potrzeby służenia drugiej osobie i potrzeby bycia własnością, i dąży do jak największego urealniania swojego stanu, znosząc także trudy i niedogodności z tego stanu wynikające. To oczywiście moje spojrzenie, bazujące na tym co sama czuje i na moich doświadczeniach oraz moich motywacjach.

Trzecia gwiazdka (***): Sama oddając granice Panu ufam i wierzę, że nigdy nie każe mi pobiec maratonu bez przygotowania i nie każe mi sobie obciąć palca. Ufam, że to On ustanowi takie granice dla nas, które pozwolą mi czuć się bezpiecznie i nawet jeśli każe mi zrobić coś wbrew mojej woli (co się może zdarzyć i co mało tego, uwaga to kontrowersyjne – czasem powinno ;)) – nadal będzie czuwał nad tym, bym była bezpieczna (na wielu poziomach!). Ufam w Jego dobre INTENCJE, odpowiedzialność i troskę o swoją własność. Jeśli tak się stanie - buduje się zaufanie, bez którego taka relacja nie będzie działała. Wyobrażam sobie, że jeśli Master będzie chciał przyspieszyć i dojdzie do dużej krzywdy – zaufanie i poczucie bezpieczeństwa może zostać zniszczone a i skutki dla obu stron mogą być mało przyjemne. (I nie mówię tu drobnych błędach, które się zdarzają i są przegadane).

Czwarta gwiazdka (****): Komunikacja to klucz ;). Już pisałam tutaj o tym, że komunikacja nie wyklucza posłuszeństwa i to jest dokładnie ten aspekt. To w sumie proste – jeśli próbujemy czegoś nowego po prostu rozmawiamy. Jeśli z czymś mi źle – mówię. Wymaga to oczywiście pewnej dojrzałości i szczerości w komunikacji. Jeśli coś ukryje, nie zasygnalizuje dyskomfortu, nie użyje SW a mogłam – to jest mój błąd.

Gwiazdka piąta (*****): Kompatybilność jest ważna. Mam poczucie, że jeśli granice Pana są dużo szersze niż niewolnicy to taka relacja jest narażona na duże ryzyko. Jeśli ich granice są podobne, lub jej są szersze – ryzyko jest dużo mniejsze. On może nie czuć się wtedy w ogóle ograniczony, a ona nigdy nie dotknie ‘ściany’, a co najwyżej drobnych przeszkód, które powoli przesunie.

W gruncie rzeczy wychodzi więc, że relacja bez granic tak naprawdę też ma swoje granice ;). Ale jednak w moim odczuciu mindset jest zupełnie inny. Odnajduję w tym tą ‘bezbronność’ i ‘utratę kontroli’, której pragnę. Oddaje siebie i mówię „Jestem Twoja, rób ze mną co chcesz i niczym Cię nie ograniczam, ta bardzo Ci ufam”. To nie był etap, który przyszedł od razu. Nawet w trakcie relacji M/s kilka razy cofałam się, potem szłam do przodu i ponownie cofałam. W gruncie rzeczy bowiem dla mnie nie chodzi o to, by robić coś wbrew sobie, ale o osiągnięcie takiego stanu, gdy CHCE się samemu z siebie zrobić wszystko dla Pana.

Gwiazdka szósta (******): Pan kazał dopisać, że w relację M/s w takim kształcie weszliśmy po wielu latach związku. To dało bardzo solidną podstawę.

Komentarze

Popularne posty