Mikrozarządzanie a M/s
Bardzo często w kontekście relacji M/s
czy D/s mówi się o tzw. Mikrozarządzaniu. Wiki mówi nam, że jest to styl
zarządzania cechujący się wysokim stopniem obserwacji i kontroli pracy
podwładnych. Chodzi więc o to, że Master w relacji z wysokim poziomem mikrozarządzania
będzie szczegółowo kontrolował wiele aspektów relacji czy zachowań swojej
uległej/niewolnicy. W dość skrajnych wersjach wyobrażamy sobie kontrolę
wszystkiego – od tego, co je, co ubiera, aż po to, kiedy może korzystać z
toalety. I o ile taka kontrola może być ‘hot as hell’ ;), to w moim odczuciu w
relacji 24/7 jest bardzo trudna do utrzymania, dlatego paradoksalnie wydaje mi
się, że wiele par M/s nie stosuje tego lub stosuje tylko w określonym
czasie/aspektach. Dlaczego? Bo to jest w gruncie rzeczy bardzo czasochłonne i
nużące dla Mastera, jak i w ostateczności może być męczące dla obojga, a
czasami jest też nie do zastosowania z uwagi na obowiązki życiowe.
Mój Pan gdy rozmawialiśmy o M/s od razu
powiedział, że nie będzie mikrozarządzał, i jeśli ja tego oczekuje, to od razu
jasno mówi, że tego nie będzie. Potem powiedział, że oczekuje ode mnie tylko
kilku rzeczy – posłuszeństwa i bycia przyjemną, ale w tym także zajmowania się
zleconymi zadaniami i samodzielności w tych zadań. To by było na tyle, jeśli
chodzi o wizję, jak to niewolnictwo zwalnia z odpowiedzialności i pozwala nam
żyć beztrosko życiem bez podejmowania żadnych wyborów, hehe ;), Co oczywiście
nie oznacza, że mikrozarządzanie nie może się pojawić i nie pojawia się czasowo
np. u nas było dość intensywne w okresie „szkolenia” (np. robiłam zdjęcia
każdego swojego posiłku, jeśli Pan był poza domem i czekałam na zgodę by móc
zjeść), albo nie pojawiają się ogólne wytyczne np. „Nie wolno Ci jeść słodyczy
bez zgody”. Jeśli wychodzimy gdzieś razem czasem Pan wybierze mi strój, ale w
90% po prostu sama mam zadbać o to by dobrze i odpowiednio wyglądać. Co nie
znaczy, że nie ma kontroli i że jeśli ubrałabym się źle, to nie zostało by
zauważone ;). To dotyczy w sumie także wielu innych aspektów. Jak Pan zauważa
jakieś uchybienie w obowiązkach to od razu dostaję komunikat w tej sprawie ;).
Tak samo jak czasem dostaje bardzo szczegółowe wytyczne w jakimś obszarze lub
konkretnego dnia.
Z czasem nauczyłam się doceniać takie podejście. Z jednej strony wiem, że podlegam kontroli, co dobrze mi robi „w głowę”, z drugiej dostaję dużą dozę samodzielności w pewnych sferach i pozwala mi to na zaopiekowanie się w relacji także tą moją niezależną stroną (mam dość silnego ducha i lubię także robić rzeczy po swojemu) i zgrać „ją” z moim niewolnictwem. Norman w Kronikach Gor napisał tak ładnie kiedyś, że w każdej kobiecie jest niewolnica i „towarzyszka”. Ja widzę to raczej jako fakt, że w każdym z nas jest dążenie do zależności, ale i do niezależności i wydaje mi się, że takie delegowanie zadań w M/s pozwala na zdrowe zrównoważenie tych dwóch stron ;).
Komentarze
Prześlij komentarz