Piękno niewolnicy
Mam w profilu na pewnym portalu taki cytat o tym jak niewolnictwo wpływa na kobietę.
"Niewolnictwo ma wiele skutków dla kobiety. Zmiękcza ją, podkreśla jej
piękno, daje jej głębokie poczucie siebie, spełnia ją, znacznie zwiększa jej
responywność seksualną, tysiąckrotnie zwiększa jej zdolność do kochania, ale
jednego efektu nie ma, nie zmniejsza jej inteligencji". (Witness of Gor,
str. 311).
Ostatnio sporo o tym myślałam. Nigdy nie uważałam się za piękną czy
specjalnie atrakcyjną. Mało tego, jako nastolatka miałam mnóstwo kompleksów.
Gdy ktoś zwracał na mnie uwagę czy flirtował nie do końca mu wierzyłam albo
uważałam, że to pewnie dlatego, że podoba mu się mój charakter (bo przecież nie
wygląd! :P). To się powoli zmieniało, ale nigdy nie spodziewałam się jak
pozytywnie wpłynie na mnie - w tym
aspekcie - moje niewolnictwo.
Odkąd noszę obrożę zauważam, że coś się we mnie zmieniło. Trochę ciężko to
opisać i wskazać jasną przyczynę. Nie robię się przecież coraz młodsza. A
jednak gdy spotykam się z kimś, kto nie widział mnie lata - słyszę komplementy.
To nie są jednostkowe sytuacje. Zazwyczaj słyszę, że świetnie wyglądam, że
jestem jakaś "inna". Wygląd zewnętrzny, o który dbam na wiele
sposobów (jestem własnością Pana i to zobowiązanie by prezentować się zawsze
jak najlepiej), to jedna rzecz. Moja wewnętrzna energia, radość, uśmiech,
pewność siebie to druga rzecz.
Klimat i relacja M/s wpłynął na mnie pozytywnie pod kilkoma względami:
- Uwypuklił moja kobiecość, pozwolił mi się z nią pogodzić i zaprzyjaźnić.
Zaczęłam cieszyć się swoim ciałem, nosić sukienki, dbać o swoje ciało, włosy
itd.
- Jako niewolnica przeszłam niejako przez utratę wartości (oddając siebie
samą ale też doświadczając degradacji) by uzyskać jakby nową wartość, jako Jego
własność - jako niewolnica, już w pewnym sensie wyszkolona, świadoma siebie. To
dodało mi – przyznaje, że w niezrozumiały dla mnie do teraz sposób - dużo
pewności siebie.
- Pozwolił mi w pełni zaakceptować siebie taką jaka jestem. W swojej
uległości, w swoich potrzebach i pragnieniach. Nie czuć się gorsza, ale być z
tego dumna.
- Rozwinęłam się seksualnie.
Zdobyłam pewne umiejętności, ale też i uwierzyłam w siebie, w to, że potrafię
sprawiać przyjemność.
- Może to drobnostka, ale... Przejrzałam się w oczach innych ludzi. Tutaj,
na imprezach, nauczyłam się przyjmować komplementy, dziękować za nie, cieszyć
się z nich i doceniać, że ktoś napisał mi lub powiedział kilka miłych słów.
- Last, but not least... zmienił mnie mój Pan - poprzeć modyfikacje pewnych zachowań, kary/nagrody i inne techniki, trochę śmieje się, że "ukształtował mnie pod siebie", ale myślę, że dokładnie tak jest. I podoba mi się to.
"Najprawdziwsze piękno pochodzi oczywiście z wnętrza i, jak
przypuszczam, z wielu źródeł. Może być na przykład pochodną zmniejszenia
zahamowań, usunięcia niepokojów i wewnętrznych sprzeczności. Może pochodzić z
zadowolenia, szczęścia, spełnienia, radości, z takich rzeczy. Takie rzeczy
przekształcają czyjąś ekspresję, ruchy, całą postawę i zachowanie. Piękno
zewnętrzne rozpoczyna swoją podróż od wewnątrz". (Witness of Gor, str. 51)
Komentarze
Prześlij komentarz